poniedziałek, 12 grudnia 2011

"Velociraptor!" - niegroźny dinozaur



Najnowsza dawka indie rocka i neo-psychodelii w wykonaniu zespołu Kasabian, czyli "Velociraptor!", to długo wyczekiwana premiera tego roku. Sergio Pizzorno (autor  wszystkich utworów na płycie) i spółka zafundowali nam kolejną wyprawę w świat zespołu z Leicester, który zdaje się, niestety, stracił wcześniejszą werwę. Singiel promujący płytę, "Days Are Forgotten" wraz z resztą fanów przyjęłam z zachwytem. Drugi singiel również wpadł w ucho i na długi czas zagnieździł się w pamięci.
Nie tylko te dwa utwory to dobry, stary Kasabian - nietuzinkowy, niegrzeczny, nieco mroczny: do takich możemy jeszcze zaliczyć "Let`s Roll Just Like We Used To" (typowy tytuł i klimat Kasabian, przypominający nieco ten z "West Ryder Pauper Lunatic Asylum"), czy inspirowany The Bealtles "La Fee Verte". Za to "Neon Noon" i "Goodbye Kiss" to wolne balladki do przytupu, a "Acid Turkish Bath (Shelter From the Storm)" to misterna kompozycja orientalna, przypominająca nieco "Secret Alphabets" i "Take Aim" zarazem, ale nie wywiera na tyle silnych emocji, by móc ją zapamiętać na dłużej.
Słychać, że zespół się rozwija i szuka nowych dróg, ale jak dla mnie za dużo w nim "płynących" piosenek, przy których można się pobujać, a przy dużym zmęczeniu nawet zasnąć. W "Velociraptor!" nie czuć tej energii, która aż kipiała z poprzedniej płyty. Odnoszę wrażenie, że gdzieś z muzyków uchodzi to elektryzujące niegdyś powietrze. Krążek jest dobry - to mogę przyznać. Lecz nie takiego materiału spodziewałam się na albumie z wykrzyknikiem w tytule.

Łajza (Alicja Konarska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz